niedziela, 6 grudnia 2009

grudniowe opowieści

juz półtora roku mamy dziecko, tak realnie to 8,5 miesiąca, ale faktycznie to prawie 18 miesięcy minęło od chwili, gdy cały nasz świat się zmienił i pojawiła się Julianna.
wczoraj porównaliśmy jej jakże nadal malutnkie stópki z odciaskami zrobionymi 14 dni po porodzie. nieiarygodne, jak bardzo urosła.
nadal jest maleńkim człowieczkiem, ale już coraz bardziej samodzielnym. zbliża się do zakończenia 9 miesiąca życia bogatsza o dwa zęby (dolne jedynki pojawiły się pod koniec listopada w odstępie dwudniowym), umiejętność podnoszenia wysoko pupy, wspinania się i pokonywania przeszkód, znająca kilka słów (ADA, DADA, ATA, TATA), jednak póki co nadal wypowiadanych dość przypadkowo i bez zrozumienia. Julianna już nie tylko pełza z prędkością kuli śnieżnej, ale też coraz częściej raczkuje zupełnie zaskoczona, jak szybko jest się w stanie przemieszczać. Zrobiłą się cąłkiem samodzielna - nawet sama chce szczotkować swoje dwa ząbki, sama chce jeść łyżeczką, pić mleczko i kaszkę. te jej eksperymenty sprawiają, że wszystko wokół wygląda jak po trzęsieniu ziemi.
czas mija nam szybko, cóż po powrocie do pracy dni niesamowicie się skórczyły i mijają jeszcze szybciej. tęskniłam za pracą będą z Julianną w domu, teraz będą całymi dniami w pracy tęsknię za nią i żałuję, ze nie widzę jej kolejnych kroków.
weekendy stały się za to święte. także dla niej. zamiast spać w dzień woli szaleć z nami na podłodze, tulić się i bawić. nawet na spacerze nie ma czasu na drzekę, las się zmienił, nie ma liści, ale widać błękitne niebo i chmury. Ptaki, które nie odleciały do ciepłych krajów robią hałas.
ciekawe, jak zareaguje na śnieg.
Póki co, czekamy na święta i pierwsze przygody z choinką...