poród zbliża sie wielkimi krokami, więc postanowiliśmy zapisać się na zajęcia w szkole rodzenia, by lepiej się przygotować, wiedzieć, że to już i jak to wszystko bezpiecznie, szybko i w miarę bezboleśnie przejść.
lekarze jeszcze wprawdzie nie zdecydowali, czy będą mnie ciąć, czy pozwolą działać samej, ale woleliśmy się ubezpieczyć.
zajęcia mamy 2 razy w tygodniu i jedno spotkanie trwa 3 godziny. konfrontacja z porodem okazała się straszna, przerażająca i stwierdziłam, że nie rodzę.to generalnie niewykonalne i nie wiem jak wszystkie to robią. generalnie mamy 2 opcje, albo boleśnie na początku, ale razem i szybki powrót do domu, albo operację, usypianie i potem niesamowity ból. wniosek z tego - cóż, niezależnie od opcji będzie bolało.
jednak poród naturalny wydaje mi się nadal niemożliwy. położna pokazywała nam filmy i zdjęcia z sali porodowej, jednak jak dla mnie rozwarcie pełne we wszystkich przypadkach miało max 2 cm, choć ona twierdziłą inaczej (może się zna, ostatecznie to jej praca), jednak jak dla mnie główka się tamtędy nie przeciśnie.
póki co próbuję się jakoś przyzwyczaić i okiełznać strach i obawy, bo odwrotu już nie ma i jakoś to dzieciątko na świat sprowadzić muszę. jeszcze 8-9 tygodni. może przez ten czas uda mi się jakoś do tego wszystkiego przekonać...
poniedziałek, 12 stycznia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz